niedziela, 1 grudnia 2019

Depresja wróciła ze zdwojoną siłą.

Leżę, płacze i próbuje wymyślić sposób aby pozbyć się z głowy myśli autodestrukcyjnych.
Przytłacza mnie wszystko...
Na wizytę u lekarza muszę czekać do lutego, to najszybszy termin, no chyba że zadzwonią że ktoś odwołał.
Czuje się jak śmieć. Nie umiem rozmawiać z nikim, nie umiem się otworzyć, nie pozwalam sobie na zaufanie i pomoc, nie otaczają mnie ludzie którzy mnie nie zawiedli w tych kwestiach i nie zniosą tego kolejny raz.
Roznosi mnie wewnętrznie.
Zamykam oczy i widzę jak się kaleczę, może to głupie ale na ten moment  jakoś mi pomogło wyciszyć agresora na tyle aby pozostało to tylko wizją.
Koszmarny dzień.
Może jutro będzie lepiej, musi. Tak źle jak dziś to nie miałam już dawno.
Chce się leczyć. Chce iść na terapię...
Potrzebuje dotrwać do wizyty.

niedziela, 13 października 2019

Depresja to bumerang.

Depresja wraca...
Jak bumerang zwracając koło czasu...
Walczę, jasne że TAK. Wielokrotnie tłumaczę sobie, że to tylko reakcja obronna, że trzeba wychodzić ze strefy komfortu, że warto...
Ale nie umiem ufać, nie umiem zburzyć muru.
Już naprawdę myślałam, że jest lepiej, że pogłębiam relacje, że się otwieram... Ale nie. To wszystko jest płytkie, udawane i odbija się echem samotności.
Maska... Tak wiele jej zawdzięczam i jednocześnie jej nienawidzę...
Doskonale wiem co powinnam zrobić, jak działać, jak zmieniać schematy aby puścić to co stare i przyjąć nowe... Ale moim mózg chroni mnie bardziej niż bym tego chciała. Sam mnie oszukuje, tworząc bańkę bezpieczeństwa na wszelki wypadek.
Czy leki by pomogły?
Sama nie wiem...
Nie potrafię się otworzyć, nie potrafię pozwolić sobie na nowe...
Czekam na miejsce na terapię, może na niej zrobię więcej...
Nie chce ponownie usłyszeć, że jestem zbyt zamknięta i nie mamy na czym pracować, bo nie mówię co czuje...
Chce mieć czas.
Chce trafić na kogoś kto mi pomoże wreszcie rozwalić bańkę a nie kto będzie ją oglądał i na migi pokazywał, że przykro mu ale nie słyszy co chce powiedzieć.
Na prawdę jeśli nie pokonam tej bariery to w końcu ona pokona mnie...

wtorek, 6 sierpnia 2019

Somatyzuję czy to może jest osłabienie.

W pracy mimo, że nie ma dzieci to ja muszę walczyć ze sobą aby integrować się z innymi.
Ciężko jest, bo bolą mnie mięśnie, nie mam siły, boli mnie głowa..  Czy ja somatyzuję czy po prostu jestem osłabiona?
Tego nie wiem.
Jeszcze parę dni i urlop.
Wreszcie odpocznę.
Nie będę musiała wstawać z łóżka.
Marzenie każdego urlopowicza w pierwszy dzień.

sobota, 3 sierpnia 2019

Czy to znowu depresja?

Od jakiegoś czasu czuje się gorzej, o wiele gorzej.
Miałam nawet dni kiedy musiałam walczyć ze sobą aby nie ulec myślom bardzo destrukcyjnym. Opanowałam je ale nadal mój nastrój jest zły. Nic mi się nie chce, wracam z pracy i marzę o tym aby po prostu pójść spać...
Wizytę u psychiatry mam w grudniu, zapisałam się już parę miesięcy temu jak czułam, że coś się zaczyna dziać i stwierdziłam, że potrzebuje terapii bo inaczej będzie źle... Nie myliłam się.
Chyba depresja wróciła. Wcześniej myślałam, że to jakiś gorszy okres, że takie huśtawki miną, że muszę się postarać wrócić do normalnego stanu, że mogę to zmienić... Ale depresje ciężko samemu zatrzymać.
Codziennie idąc do pracy zastanawiam się czy wytrzymam ten dzień, czy nie powinnam iść na l4 dla dobra dzieci, czy będę w stanie się skupić na tyle aby je pilnować, aby się z nimi bawić... Czy dziś uda mi się uśmiechać więcej razy już wczoraj aby nie widziały, że cis nie gra... Dzieci czują więcej niż mi się wydaje.
Staram się jak mogę.
Czekam na wizytę u lekarza, zobaczymy co powie, czy zaproponuje leki, czy zaproponuje l4 czy może tylko terapię.
Za niedługo mam urlop. Może trochę mi ulży.
Może się ogarnę.
Oby.

sobota, 27 lipca 2019

Miły dzień.

Spotkałam się dzis ze znajomą, spędziłyśmy razem prawie cały dzień... Wszystko fajnie gdyby nie fakt, że smutno mi, że nie mieszka bliżej.
Dobrze jest czasem pobyć z kimś komu w 100% ufasz, kto Cię rozumie a ty rozumiesz jego...
Z kimś kto wie bez słów o co chodzi i wspiera.
Ja mam problem z zaufaniem, z opuszczeniem kontroli... rzadko kiedy czuje się przy kimś dobrze, rzadko kiedy przestaje się  kontrolować, taki już mój urok.
Ona ma dokładnie tak samo.
Cieszę się, że się znamy.
Warto wierzyć, że na świecie są ludzie którzy sprawia że świat może być fajniejszy.

wtorek, 16 lipca 2019

Wszystko na nie... Jak przetrwać kryzys i nie przekreślać wszystkiego przez jedną sytuację.

Mam dziś nastawienie anty-wszystko.
Moje zszargane nerwy już reagują całkowita przeczulicą...
Każda emocja mnożona jest razy sto w chwili odczuwania.
Nie potrafię się jakoś wyciszyć , nie potrafię odpocząć, oczyścić głowy. Nie potrafię zrobić resetu... Nie mogę sobie pozwolić z zupełnie mi nieznanych powodów na przeżycie zlosci, smutku, rozczarowania czy wstaw tu cokolwiek aby to puścić i zacząć dzień na czysto.
Tylko to siedzi w środku i mnie zżera. I tak z dnia na dzień więcej robali...
Całkowicie niezrozumiałe dla mnie jest to, że tak tkwię zamiast doprowadzić się do stanu gdzie racjonalnie myślę i dochodzę ze sobą do ładu i składu.
Pocieszycielka od siedmiu boleści.
A może właśnie za bardzo się skupiam na tym, że się nie za dobrze czuje... Może pozwalam sobie na to aż za bardzo.
Co bym powiedziała komuś?
Zrób listę, wypisz co się działo, pomysł dlaczego tak się czujesz i co możesz z tym zrobić... Nie warto tracić dni na nieświadomy bałagan w głowie.
Ale kiedy biorę kartkę i długopis zastanawiając się co we mnie siedzi to mam ochotę rozwalić wszystko i mieć to W zupie bo tak prościej.
Tego jest tyle, że całkowicie mnie pochłania.
Boję się, że mnie to całkowicie przytłoczy.
Wiem, że to błędne, bo przecież ciągle mam to w głowie... I tak mnie zżera.
Dobra... czas się za to zabrać. Za siebie i swoje samopoczucie.
Każdemu życzę aby nie zostawiał takich rzeczy na potem, bo to destrukcyjne, jak widać.. 
Miłego wieczoru.

piątek, 12 lipca 2019

Chwiejność emocjonalna. Życie z diabłem na ramieniu.

Oddaję siebie każdemu po trochu i nie mam już siły dla siebie.
Zwykłe czynności sprawiają mi trudność.
Kiedy jestem sama zdejmuję maskę i pozwalam sobie na słabość.
Też tak macie, że możecie rozmawiać o uczuciach, o trudnych tematach tylko jeśli nie dotyczą was samych? Bo przecież być słabym to źle, nie przyznawać się do tego, że czujesz się źle... Nawet jeśli ktoś zapyta, bo troszkę już Cię zna i widzi po minie, że coś jest nie tak to skłam, zwal na cokolwiek... Tak najbezpieczniej...
W głowie się to nie mieści...
Moje poirytowanie ostatnio sięga zenitu... I nie mogę tego zmienić, nie umiem się rozładować.
Nawet próbowałam pójść na basen i pomogło na momencik zapomnieć A potem znów napięcie i wkurw...
Ale na szczęście mamy weekend. Można troszkę odpocząć. Planuje spędzić go w łóżku aby naładować akumulatory na następny tydzień. Chociaż na poniedziałek :D
Czasem dobrze jest połączyć złożę że samym sobą i zastanowić co się właściwie czuje...
Polecam.

niedziela, 7 lipca 2019

Pocieszycielka bez echa. Daj ale nie bierz.

Czy tylko ja mam ostatnio jakiś spadek energii?
Najpierw myślałam, że to przez upały ale już jest chłodniej a ja wciąż nie mam siły na cokolwiek.
Tak czekałam na koniec roku szkolnego, miał mi zaoferować lepsze samopoczucie... I co się z nim stało? Hallooo...  praca z nią się skończyła, mózgu wyluzuj... zejdź trochę z obrotów, teraz już możesz. Już ma być lepiej, już ma być spokojniej.
Zupełnie nie wiem co się że mną stało w ten rok i dlaczego to tyle siedzi. 
Może potrzebuje urlopu. 

Jestem otwarta na ludzi, pomagam, rozmawiam, wymyślam rozwiązania... Ale gdy mnie coś się dzieje, to nawet nie poproszę o rozmowę, będę udawała, że nic się nie dzieje... 
Wypierania ciąg dalszy...
Nie wiem czy mam zmienić pracę czy może zacząć w tej rozmawiać z innymi A nie sie izolować....
Nie wiem.
Nie wiem...

poniedziałek, 10 czerwca 2019

Łatwo przychodzi i łatwo się do niej przyzwyzaic, irytacja góruje.

Wszystko nie irytuje, łatwo wpadam w złość, to takie impulaywnie, czasem nawet tego nie zauważam a odpowiadam w sposób agresywny, dziś się na tym załapałam.
Właściwie nie ja, ktoś rzucił hasłem, że A coś Ty taka agresywna od razu... No i faktycznie wtedy mnie olśniło, że ma rację.
Bronię swego, ale w nieodpowiedni sposób.
Przesiąkłam złością aż się wylewa kiedy tylko otwieram usta.
Muszę zacząć nad sobą panować, muszę to kontrolować, nie chce tak reagować.
To w sumie ciekawe, że nam się wydaje, że ukrywamy to w sobie, że tłumimy, że nie widać... A jest zupełnie inaczej.

czwartek, 6 czerwca 2019

Terminy do psychiatry, terapia za rok?

Umówiłam się do psychiatry po skierowanie na terapię, bo chce spróbować na NFZ. Wiecie jaki termin dostałam?
Na drugą połowę grudnia, a potem jeszcze pół roku do psychologa pewnie będę czekać, a potem znow iles czasu zanim sie zwolni u kogos miejsce na indywidualną... Zdaje sobie sprawę z tego, że to tak wygląda, bo już w tym uczestniczyłam ale wciąż mnie to irytuje. U kogoś z dobrymi kwalifikacjami czyli psychoterapeuty prywatnie zapłacę 120-150 złotych za jedno spotkanie, w miesiącu to da 480- 600 zł czyli prawie pół mojej wypłaty...
Nie stać mnie na to biorąc pod uwagę, że terapia osoby z zaburzeniami osobowości jest raczej długotrwałym procesem.
To przykre.
Chciałabym postawić swoje zdrowie jako priorytet ale zarabiam minimalną krajową i zwyczajnie nie jestem w stanie odłożyć na terapię...
Pozostało czekać i mieć nadzieję, że w grudniu nie zrezygnuję i wciąż będę zmotywowana do leczenia. 

piątek, 31 maja 2019

Nie jest źle.

Cześć, już jakiś czas zbierałam się do napisania czegoś i zupełnie nie wiedziałam jak się określić.
Byłam zmęczona, przepracowana i emocjonalnie nie sądziłam sobie ze sobą i ze światem.  Odporność w końcu nie wytrzymała i mnie rozłożyło... Kolejny raz ciało zadecydowało za mnie ale może i dobrze.
Podreperowałam się, psychicznie również zeszło ze mnie "ciśnienie" i jest jakoś tak łatwiej. Może nie zdążyłam odpocząć fizycznie, bo wiadomo że w gorączce, kaszląc i z katarem po pachy się nie da ale nie ciążył na mnie przymus wstawania i funkcjonowania.
Mam nadzieję, że nabrałam trochę sił by wrócić do aktualnie nie za miłej atmosfery w pracy, może łatwiej będzie mi wytrzymać do końca czerwca i zmiany współpracowników.
Kocham swoją pracę, ale teraz ludzie z którymi jestem na sali naprawdę budzą we mnie negatywne odczucia. Ale już niedługo. Tym się pocieszam ;)
A wam jak mija czas? Jest tu ktoś?
Jak się czujecie?

piątek, 19 kwietnia 2019

Żałość, depresja i skrzywdzony dziecko kwintesencją świąt.

Zbliża się Wielkanoc.
To dla mnie okropny czas.
Czuje się fatalnie... 
Na zmianę zajadam emocje i się karam poprzez nie jedzenie...
Gdy patrzę na swoją rękę oczami wyobraźni widzę jak są w niej rany i leje się krew...
Trwam lecz czy potrafię jeszcze długo oszukiwać innych?
Na ile jeszcze starczy mi sił aby walczyć ze sobą?
Pytania uderzają echem o wnętrze mojej głowy nie dając nadziei.
Niby funkcjonuje, niby się rozwijam, niby coś że sobą robię a jednak czuje się nic nie warta.
Nie próbuje nawet rozmawiać z kimś namacalnym o tym, jak się czuję, co się aktualnie kotłuje w mojej głowie. 
Jak bardzo będę siebie nienawidziła przez kolejne następne 2 dni świąt... Jak bardzo będę żałować...
Jestem rozemocjonowana. 
Chciałabym o tym nie myśleć, ale to cis wewnątrz mi nie daje żyć... 
I tak od 10 lat. 
Niedziela będzie najgorsza.

poniedziałek, 1 kwietnia 2019

Dysocjacja. Mechanizmy obronne działają.

Nie potrafię się cieszyć.
 Jestem pesymistką? Realistką? Nie mam pojęcia jak powinnam siebie określić. Wiem, że jestem smutnym człowiekiem.
To doświadczenia sprawiły, że taka jestem? Czy może taki mój urok?
Nie potrafię tego zdefiniować.
Zamknięta, zdystansowana, bez poczucia że można komuś wierzyć, a już na pewno nie sobie... Oczy pozbawione energii, dusza pozbawiona życia... ot co... nudne życie.
Jestem, ale mnie nie ma. Nie ma mnie lecz jestem... Zjawa, cień, nic, pustka... Żywe ciało, martwe wnętrze.
Brak reakcji gdy była możliwa określił moje życie dosyć bezlitośnie.
Oddzieliłam się od siebie murem i nie tylko od siebie, innym też nie pozwalam się zbliżyć. Jakby mnie nie było. Jakby to co we mnie siedzi, nie istniało.
Może boję się, że to mnie zaleje całkowicie, że pochłonie mnie destrukcja.
Może wcale tak się nie stanie, ale bronie się przed swoimi mechanizmami. Nie mogę sobie pozwolić na wyładowywanie się na sobie przy takiej pracy jaką mam. To wręcz nieakceptowalne i sama też tak uważam. Może głównie ja... To by mnie bardziej przytloczyło... Fakt, że mogły by to zobaczyć dzieci... A one wszytko widzą i czują...
Przeżywam w nieświadomości czy może jednak jestem świadoma uczuc tylko je ignoruję?
 Znikam więc do wewnętrznego świata by przetrwać.
To w końcu minie...

wtorek, 12 marca 2019

Poza mną. Depresja.

Czuje, że to wcale nie mija... Zły nastrój trwa.
Po powrocie z pracy kładę się i albo tak trwam do czasu kiedy idę spać albo idę spać od razu i przesypiam do następnego dnia.
Jestem zmęczona, nie mam siły sprzątać ani gotować... Mam nawet problem aby zmyć makijaż(pomalowania rzęs do pracy wymaga ode mnie tyle energii, że już po powrocie nie mam ochoty w ogóle zajmować się zmywaniem tego. Znienawidziłam tą czynność.)
Nasza dieta to albo coś co wymaga tylko połączenia składników albo zamawiane żarcie. To okropne... Ale tak jest. Nie mam siły tego zmienić.
Nie rozmawiam z ludźmi, w pracy jestem mniej produktywna, jestem bardziej emocjonalna... W sumie czuje jakby wszystko działo się poza mną.
Całe dnie mijają chyba jakoś w podświadomości... trwam w nicości.
Mam wrażenie, że w pracy włączała mi się dysocjacja aby przetrwać...
 Do czasu...
Ale jest coraz gorzej... Nie poszłam do szkoły w weekend, bo nie byłam w stanie wstać no i się zaczęło...
W poniedziałek już nie byłam w stanie wstać do pracy. Fizycznie i psychicznie. Nijak nie byłam w stanie zmusić się, aby się umyć i wyjść wiedząć, że muszę z siebie coś w pracy dać.
Skończyło się tym, że po 10 dzwoniłam do lekarza aby skombinować l4...
Może muszę odpocząć, może to mi pomoże.
Dalej przesypiam całe dnie...
Czekam również na odpowiedź o terapeucie, bo żeby nie było, że nie szukałam pomocy.
Już wcześniej jak coś się zaczynało dziać szukałam kogoś kto mnie przyjmie na terapię...
Jak się zwolni termin mają dzwonić.
Jakoś dotrwać to raczej dotrwam ale nie wiem co z pracą... Nie wiem czy nie zawalę wszystkiego.
eh...
To takie skomplikowane. Tak ciężko to komuś wytłumaczyć.
Jestem cieniem...


wtorek, 22 stycznia 2019

Wciąż depresyjne...

Dziś nawet się cieszyłam bo jakoś w połowie dnia zaczęłam wchodzić w fazę wypierania złego nastroju... Nie mogłam przestać się uśmiechać...
Nawet udało mi się oszukać współpracowników, że wszystko jest super, że życie jest piękne.
Możliwe, że to po prostu zawór bezpieczeństwa zadziałał, bo miałam historyczny płacz na końcu nosa...  Jednak długo się to nie utrzymało.
To było tak męczące, że wypompowało mnie całkowicie.
Nawet na warsztatach psychologicznych musiałam się wyłączyć i się patrzeć na nikogo, bo aż mną telepało momentami... Czuje, że jeszcze parę takich dni i całkowicie się pogrąże w beznadzieji... Nie daj boże, żebym posłuchał swoich myśli i wyładowała się na sobie. To nie jest na to odpowiedni czas. Zbyt trudno będzie mi to ukryć.
Ostatnio nawet wyglądając z 7 piętra przeminęło mi przez myśl, że to by było najlepsze w tej sytuacji. Ale szybko się opanowałam...
Umysł płata mi figle.
Muszę nad sobą panować.
Obym jutro nie obudziła się że łzami w oczach.
Jak się to utrzyma to muszę pójść na l4.
Muszę odpocząć.

czwartek, 17 stycznia 2019

Depresja.

Czuje się źle.
Nie wiem czy to efekt tego, że ostatnio działam na wysokich obrotach i jestem przemęczona czy po prostu mój stan się pogarsza...
W dół, w dół, w dół...
Może jutro obudzę się z jakąkolwiek siłą do życia.
Zastanawiam się nawet czy nie wziąć l4, bo naprawdę nie daje rady.
Może będę miała motywację aby wstać z łóżka bez płaczu.
Oby.

piątek, 11 stycznia 2019

Piątkowe rozmyślania.

Przerażająca jest myśl, że jednego dnia mam ochotę się okaleczyć i myślę, że nie będzie dobrze... A drugiego dziwię się, że w ogóle przyszło mi to do głowy i mniej więcej panuję nad sobą.
Gdyby było tylko źle to nie miała bym wątpliwości aby pójść na terapię...
Ale jest chwiejność. Czyli jak u każdego człowieka. Przecież to raczej normalne.
Sinusoida...
Ale ciężko mi myśleć o tym drugim brzegu będąc w danym stanie...
Trudno uwierzyć, że może być odwrotnie.
Wczoraj czułam się dobrze, a dziś mimo, że nie ma powodów najchętniej wzięłabym coś na sen i obudziła się dopiero jutro.
Jest we mnie ogromny niepokój.
BEZ POWODU.
Źle mi dziś że sobą, a jutro lub za 2 dni już nie będę wierzyć, że mogłam się tak czuć. Zapomnę o tym. I tak w kółko...
Chciałabym żeby ktoś mnie teraz przytulił i powiedział, że mogę nie robić nic, żebym po prostu trwała do momentu kiedy będzie mi lepiej... Ale to się nigdy nie wydarzy, bo nie dam sobie do tego prawa.
Nikomu tego bym nie powiedziała w twarz z powagą aby ktoś mógł to wziąć na serio...
Zawsze sama się wyśmiewam udając, że czuje się dobrze, że żartuje.
Ironia...
Już za chwilę będę robić jedzenie i przywitam chłopaka pełna energii i zwalę czerwone oczy na alergię...(zgodnie z prawdą... to, że przy okazji płakałam jest przecież nie istotne...)
Miłego wieczoru.

niedziela, 6 stycznia 2019

Nowy rok, nowa ja? Standard.

Dawno mnie tu nie było.
Czas tak szybko biegnie... Już mamy rok 2019.
 Wyznaczanie sobie cele?
 Ja nie... życie zweryfikuje co się wydarzy.
Chce pójść na terapię, aby nauczyć się być otwartą osobą. Nauczyć się panować nad stresem i złością. Ale boję się, że wziąć nie umiem rozmawiać, że wejdę tam i będę milczeć. Wiem, że to też temat do przepracowania, ale chyba najgorzej jest pokonać barierę i się otworzyć. Długo się nad tym zastanawiam... Ciągle chcę to zrobić... Ale strach przed tym, że nie będę potrafiła rozmawiać wygrywa... Ale myślę że warto spróbować. Trzeba nad sobą pracować, aby żyło się łatwiej. Prawda?
 I tak jak na osobę zaburzoną żyje całkiem dobrze. Panuję nad tym... Rozwijam się... owszem. Ale chyba nadszedł czas na rozwój emocjonalny. Obym się nie poddała.
 Miłego wieczoru.