środa, 29 sierpnia 2018

Środowy wieczór.

Boję się napisać, że jest lepiej niż było, bo to może się popsuć...
Jestem bardzo zmęczona ale cieszę się, że wszystko jakoś idzie dzień za dniem w rutynie normalnego życia.
Praca-dom-sprzątnie-gotowanie-jedzenie-sen...
Martwią mnie moje sny...
Zabijam się w nich, a przecież nie myślę o tym praktycznie wcale. Dziwne...
Mam słomiany zapał, planuje tyle rzeczy, a realizuję niewiele.
Chcę wrócić do robienia pierdółek że szkła... Oby się udało, bo lubię to robić.
Szukam psychologa. Kogoś w innym nurcie, może ten sposób mnie blokuje.
Trzeba szukać rozwiązań.
Życie trwa a ja nie chce czuc sie za 10 lat tak samo.
Chce o siebie zadbać.
Trzymajcie kciuki.

niedziela, 12 sierpnia 2018

Nie chcę zapeszać... więc napiszę tylko że nie jest źle.

Bałam się powrotu reszty pracowników, ale nie jest tak źle...
Oczywiście nie obyło się bez kłótni i błędów przez które mieliśmy zebranie ale póki co da się wytrzymać...
Jest mało dzieci i jeszcze nie ma takiej rutyny więc nie ma się co cieszyć ale pozwala to się przyzwyczaić do atmosfery panującej tam...
Małe kroki niszczące nadzieję na dobrą współpracę są lepsze niż atak obgadywania i pretensji od pierwszego dnia... 
Trzeba szukać pozytywów ;)
W domu po rozmowie z chłopakiem o naszym związku też się trochę uspokoiło...
Staramy się rozmawiać i poprawić nasze relacje...
Nie chce zapeszyć ale funkcjonujemy lepiej jako domownicy, a to już dużo zmienia.
Upały mnie już wykanczają, nie lubię słońca ani wysokich temperatur. 
Dziś na szczęście jest chłodniej. Da się zrobić cokolwiek i łatwiej się oddycha.
Boję się, że lepszy nastrój pryśnie jak bańka mydlana i znowu się wszystko posypie.
Zdaje sobie sprawę, że to akurat normalne zwłaszcza przy borderline.
Staram się żyć dniem dzisiejszym i nie myśleć o tym co może być. Udaje mi się ale podświadomość działa mimo wszystko.
Dziś noc spadających gwiazd.
Co roku obserwuję niebo aby ujrzeć perseidy.
To przyjemne i satysfakcjonujące jeśli uda mi się zobaczyć chociaż jedną.
Może dziś pójdziemy nad wodę z kocem i posiedzimy razem patrząc w niebo.
Chciałabym.
Co będzie czas pokaże.

sobota, 4 sierpnia 2018

Kiepska telenowela trwa. Niechęć i brak akceptacji. Depresyjny czas.

Nie potrafię sobie ostatnio poradzić że sobą i otoczeniem.
Fakt, że zaczyna się nowy rok w pracy jest dobijający, bo wiąże że to z powrotem pracowników z urlopu a za tym idzie obgadywanie, robienie sobie na złość itp...
Rozglądam się za nową pracą. Mam już dość takiej atmosfery.
Lubie swoją pracę lecz fajne osoby również płaczą przez france które niszczą innym dzień, to nie tylko moje odczucia, że jest tam po prostu tragedia w komunikacji i totalne zamknięcie się starych pracowników na nowe sposoby pracy.
Bardzo często się irytuje, płaczę, mam myśli rezygnacyjne... wszystko przestaje mieć sens.
Próbuje znaleźć rozwiązania, próbuje rozmawiać z osobami na których mi zależy, szukać nowej pracy, odpuścić i po prostu nie wymagać za dużo od siebie teraz...
Mimo dążeniu do zmian wciąż czuje się jak nieudacznik któremu powinno się odebrać życie.
Widzę swój rozwój, naprawdę powoli zmierzam mu wprowadzeniu swojego życia na prostą ale nie akceptuje siebie pod żadnym aspektem i nie mogę się z tego cieszyć.
Kryzys trwa.
Łzy kapią...
Siło-wróć.