wtorek, 24 lipca 2018

Borderline a miłość... Zaburzenie trudne ale czy uniemożliwia utworzenie relacji?

Nie mam energii na cokolwiek.
Dobrze, że w pracy luz, bo inaczej nie wiem czy byłabym w stanie dojść do domu...
Nie mam stabilizacji w życiu.

DDA? Naprawdę nie wiem czy to moja podświadomość popchnęła mnie do związku z taką osobą czy może po prostu fakt, że na początku się starał, wspierał, mówił że jestem ważna dla niego i sprawił, że poczułam się bezpiecznie w jego towarzystwie więc chciałam to kontynuować... Nie wiem.
Ale to jak teraz wygląda mój związek jest przykre.
Komunikacja minimalna, poziom wsparcia z jego strony również... Zamknęłam się w sobie i już nawet nie mówię o tym jak się czuję. Nie ma to sensu oraz nie dostrzegam zainteresowania takim tematem u niego... I tak mnie nie słucha albo skomentuje że takie jest życie i nie mogę liczyć na nic więcej...
Nie tego się oczekuje po osobie która jest obok i powinna nas szanować, wspierać, motywować lub po prostu wysłuchać i przytulić  albo doradzić...
Nie mogę na to liczyć.
Ciągle czekam aż zacznie się leczyć, aż wyjdzie z tego zamkniętego bunkru który stworzył sobie w umyśle aby przetrwać gorszy czas... 
Ja chce tylko móc mu ponownie zaufać...
Nie wiem czy się doczekam...
Chyba po prostu już nie chce że mną być ani walczyć lub wykazywać zainteresowania jakakolwiek relacją że mną...
Nie mam pojęcia... A on nie chce o tym rozmawiać.
Ile jeszcze mogę mieć nadzieję, że coś się zmieni? Ile mogę liczyć na to, aż zacznie mi pomagać i wykazywać inicjatywę w czymkolwiek? Czy już nigdy nie powie mi przed snem, że cieszy się, że jestem?
Samemu się nie da ciągnąć związku w nieskończoność...

czwartek, 19 lipca 2018

Brak sił... Motywacjo wróć. Znowu czuje się jak śmieć.

Od paru dni energia ugrzęzła w granicach zera.
Nie mam pojęcia jak wybrnąć... nie mam odwagi aby zakończyć to co mnie boli... ciągle przeplatany totalny brak zainteresowania z oznakami starania się chociażby minimalnym...
Nie mogę nic postanowić... Bo mi zależy.
Działania podświadome myślę, że ciągle działają... Czy to objawy dda? Współuzależnienia?
Chciałabym potrafić żyć łatwiej... Bez skomplikowanej walki ze skrajnym emocjami.
Nic się ze sobą nie klei...
Chciałabym to wszystko naprawić. Miotam się, gubię, szarpię...
Ale wciąż podejmuje próby..
Nie wiem czy wierzę, że wreszcie mi się uda...
Chyba tak.
Inaczej już dawno bym się poddała.

poniedziałek, 16 lipca 2018

Nowe szanse...

Nadchodzi przełomowy moment w moim życiu. Mogę wreszcie ustabilizować swoją sytuację mieszkaniową...
To takie stresujące i ekscytujące zarazem.
Tyle możliwości może mi dać życie w przyszłym miesiącu, że to aż niewiarygodne.
Napięcie z tym związane jest wręcz paraliżujące...
Coś kosztem czegoś, jak to zawsze bywa...
Ale jeśli się uda to na pewno będę się cieszyć chociażby do momentu remontu, bo potem będzie masakra i już po.
Nie powinnam zapeszać ale czuje, że tym razem się uda... że będzie dobrze.
Rozwijam się i cieszy mnie to... satysfakcja gdzieś tam się we mnie tli.
Ciężko mi wytrzymać tą emocjonalną karuzelę ale się staram...
Dietę szlag trafił... zajadam uczucia...
Znowu...
Ale walczę z tym.
Poniekąd wygrywam. Nie mam żadnej nowej rany... A to dużo na obecny stan psychiczny.

czwartek, 12 lipca 2018

Alergia i zaburzenie borderline nie przeszkodzi mi w walce o chwilę szczęścia.

Niby urlop, a ciągle coś załatwiam, ciągle nie ma mnie w domu...
Ale załatwiam same ważne sprawy wiec nie marnuję czasu.
Próbuje się otaczać pozytywnymi rzeczami, aby się nie poddać, aby nie wpaść w całkowitą czarną otchłań...
Dalej się odchudzam... już ponad tydzień A schudłam tylko ledwo ponad 2 kilo...
Inni tyle chudną po porannej toalecie, a ja naprawdę jem mniej i same produkty dozwolone na diecie...
Ale nie poddaje się. Na początku szybciej spadała waga, a teraz powolutku ale spada... To najważniejsze.
Troszkę to denerwujące i demotywujące ale staram się wytrwać. Chcę nadal chudnąć.
Wieczorami mogę nadrabiać książki... Dokończę wreszcie serię Tess- rizzoli i Isles.
Walczę z demonami.
Staram się żyć najlepiej jak na dany moment mogę.
Miło pić kawę i patrzeć jak kot wyleguje się w planie słońca na podłodze... Dziwnie będzie wrócić do pracy po tak długim wolnym.
Ale jeszcze nie czas aby o tym myśleć. :)
Póki co pozostaje oglądanie mieszkań, czytanie książek i planowanie jakiejś wycieczki aby posłuchać szumu wody i śpiewu ptaków wśród drzew.
Tylko ta cholernie dokuczliwa alergia... Całe oko mam opuchnięte i czerwone mimo leków...
Nie przeszkodzi mi to wyjechać i przebywać wśród alergenów czyli na łonie natury...
Inhalator mam więc astma mi nie straszna.

sobota, 7 lipca 2018

Urlop? Alergia, borderfaza.

Tydzień urlopu i tak spędziłam w pracy.
Oby od poniedziałku już był luz...
O dziwo na diecie nie chce mi się jeść. Chyba mój widok jest wystarczającą motywacją...
Alergia dziś daje mi się we znaki... Wstałam z oczami swędzącymi k opuchnietymi więc pierwsze co zrobilam to użyłam kropli... mam okropny katar i nie oddycha mi się łatwo.
Cóż... Przecież nie wyrzucę kota ani nie pozamykam okien bo pyłki...
Najchętniej poszłabym spać, ale nie mogę zasnąć. :(
Zamiast odpocząć to ja męczę się że sobą i nie wiem co mam robić...
Nawet na książce się nie mogę skupić, bo oczy mnie pieką i swędzą.
Poszukam jakiegoś serialu, może uda mi się zapomnieć o świecie. 

wtorek, 3 lipca 2018

Objadanie się, odchudzanie... Ciągła zmienna... Czas z tym skończyć.

Nie mogę już na siebie patrzeć... Doprowadziłam się do stanu gdzie moja waga jest dużo poza akceptowalną...
Wyglądam okropnie. Obleśnie. Obrzydliwie.
Sterydy na astmę też mają swój udział ale większy ma zajadanie emocji.
Koniec.
Od dziś dieta.
Duuuzo wody, jak najmniej jedzenia.
Nie wiem czy wytrzymam... Ale muszę.
Chcę.
No i zacznie się walka rozsądku z zaburzeniem odnośnie odchudzania zdrowo a szybko...
Nie chcę efektu jo-jo.
Postaram się zrobić to zdrowo.
Ćwiczyć, mniej jeść...
Oby starczyło mi zapału na dłużej niż 3 dni.
Będąc chudsza będę czuła się lepiej.
W końcu mam wolne i mogę o siebie zadbać.
Czas zabrać się do roboty...
Koniec tycia i działania ze nad sobą.
Zacznę walczyć o lepsze życie.

poniedziałek, 2 lipca 2018

Odpoczynek a borderline... To możliwe?

Mimo, że mam wolne, to wciąż odczuwam napięcie, stres... Poczucie, że powinnam coś zrobić. Pojechać pomoc siostrze czy cokolwiek w ramach "dobrego serca".
Książki pomagają się oderwać, to skarb.
Można czytać i zapomnieć o rzeczywistości, o uczuciach, o obowiązkach... Po prostu można się zatracić.
W tym momencie pojawiła mi się myśl, czy jak czasem w poprzednim wpisie nie pisałam o ucieczce... Chyba dalej podświadomie w to brnę.
To nadal może być luźny dzień... Muszę tylko dac sobie pozwolenie na odpoczynek. Nie myśleć o tym ile powinnam zrobić i kiedy... Po prostu ogarnąć mieszkanie i posiedzieć na kanapie z książką lub pooglądać jakiś serial.
Chce cieszyć się wolnym. Nie pozwolę mojej głowie tego zniszczyć.

Myślę aby skorzystać z wolnego i pojechać do poradni żeby zapisać się do psychologa.
Oczywiście termin dostanę za 3 miesiące ale liczy się pierwszy krok...
Nie wiem już czy mam zaplanować każdy dzień czy pozwolić sobie na spontaniczność licząc, że nie przekażę całego urlopu myśląc co mogę a co chce zrobić.
Border... border... border.
Komplikuje życie.