niedziela, 1 grudnia 2019

Depresja wróciła ze zdwojoną siłą.

Leżę, płacze i próbuje wymyślić sposób aby pozbyć się z głowy myśli autodestrukcyjnych.
Przytłacza mnie wszystko...
Na wizytę u lekarza muszę czekać do lutego, to najszybszy termin, no chyba że zadzwonią że ktoś odwołał.
Czuje się jak śmieć. Nie umiem rozmawiać z nikim, nie umiem się otworzyć, nie pozwalam sobie na zaufanie i pomoc, nie otaczają mnie ludzie którzy mnie nie zawiedli w tych kwestiach i nie zniosą tego kolejny raz.
Roznosi mnie wewnętrznie.
Zamykam oczy i widzę jak się kaleczę, może to głupie ale na ten moment  jakoś mi pomogło wyciszyć agresora na tyle aby pozostało to tylko wizją.
Koszmarny dzień.
Może jutro będzie lepiej, musi. Tak źle jak dziś to nie miałam już dawno.
Chce się leczyć. Chce iść na terapię...
Potrzebuje dotrwać do wizyty.