wtorek, 22 stycznia 2019

Wciąż depresyjne...

Dziś nawet się cieszyłam bo jakoś w połowie dnia zaczęłam wchodzić w fazę wypierania złego nastroju... Nie mogłam przestać się uśmiechać...
Nawet udało mi się oszukać współpracowników, że wszystko jest super, że życie jest piękne.
Możliwe, że to po prostu zawór bezpieczeństwa zadziałał, bo miałam historyczny płacz na końcu nosa...  Jednak długo się to nie utrzymało.
To było tak męczące, że wypompowało mnie całkowicie.
Nawet na warsztatach psychologicznych musiałam się wyłączyć i się patrzeć na nikogo, bo aż mną telepało momentami... Czuje, że jeszcze parę takich dni i całkowicie się pogrąże w beznadzieji... Nie daj boże, żebym posłuchał swoich myśli i wyładowała się na sobie. To nie jest na to odpowiedni czas. Zbyt trudno będzie mi to ukryć.
Ostatnio nawet wyglądając z 7 piętra przeminęło mi przez myśl, że to by było najlepsze w tej sytuacji. Ale szybko się opanowałam...
Umysł płata mi figle.
Muszę nad sobą panować.
Obym jutro nie obudziła się że łzami w oczach.
Jak się to utrzyma to muszę pójść na l4.
Muszę odpocząć.

czwartek, 17 stycznia 2019

Depresja.

Czuje się źle.
Nie wiem czy to efekt tego, że ostatnio działam na wysokich obrotach i jestem przemęczona czy po prostu mój stan się pogarsza...
W dół, w dół, w dół...
Może jutro obudzę się z jakąkolwiek siłą do życia.
Zastanawiam się nawet czy nie wziąć l4, bo naprawdę nie daje rady.
Może będę miała motywację aby wstać z łóżka bez płaczu.
Oby.

piątek, 11 stycznia 2019

Piątkowe rozmyślania.

Przerażająca jest myśl, że jednego dnia mam ochotę się okaleczyć i myślę, że nie będzie dobrze... A drugiego dziwię się, że w ogóle przyszło mi to do głowy i mniej więcej panuję nad sobą.
Gdyby było tylko źle to nie miała bym wątpliwości aby pójść na terapię...
Ale jest chwiejność. Czyli jak u każdego człowieka. Przecież to raczej normalne.
Sinusoida...
Ale ciężko mi myśleć o tym drugim brzegu będąc w danym stanie...
Trudno uwierzyć, że może być odwrotnie.
Wczoraj czułam się dobrze, a dziś mimo, że nie ma powodów najchętniej wzięłabym coś na sen i obudziła się dopiero jutro.
Jest we mnie ogromny niepokój.
BEZ POWODU.
Źle mi dziś że sobą, a jutro lub za 2 dni już nie będę wierzyć, że mogłam się tak czuć. Zapomnę o tym. I tak w kółko...
Chciałabym żeby ktoś mnie teraz przytulił i powiedział, że mogę nie robić nic, żebym po prostu trwała do momentu kiedy będzie mi lepiej... Ale to się nigdy nie wydarzy, bo nie dam sobie do tego prawa.
Nikomu tego bym nie powiedziała w twarz z powagą aby ktoś mógł to wziąć na serio...
Zawsze sama się wyśmiewam udając, że czuje się dobrze, że żartuje.
Ironia...
Już za chwilę będę robić jedzenie i przywitam chłopaka pełna energii i zwalę czerwone oczy na alergię...(zgodnie z prawdą... to, że przy okazji płakałam jest przecież nie istotne...)
Miłego wieczoru.

niedziela, 6 stycznia 2019

Nowy rok, nowa ja? Standard.

Dawno mnie tu nie było.
Czas tak szybko biegnie... Już mamy rok 2019.
 Wyznaczanie sobie cele?
 Ja nie... życie zweryfikuje co się wydarzy.
Chce pójść na terapię, aby nauczyć się być otwartą osobą. Nauczyć się panować nad stresem i złością. Ale boję się, że wziąć nie umiem rozmawiać, że wejdę tam i będę milczeć. Wiem, że to też temat do przepracowania, ale chyba najgorzej jest pokonać barierę i się otworzyć. Długo się nad tym zastanawiam... Ciągle chcę to zrobić... Ale strach przed tym, że nie będę potrafiła rozmawiać wygrywa... Ale myślę że warto spróbować. Trzeba nad sobą pracować, aby żyło się łatwiej. Prawda?
 I tak jak na osobę zaburzoną żyje całkiem dobrze. Panuję nad tym... Rozwijam się... owszem. Ale chyba nadszedł czas na rozwój emocjonalny. Obym się nie poddała.
 Miłego wieczoru.