piątek, 11 stycznia 2019

Piątkowe rozmyślania.

Przerażająca jest myśl, że jednego dnia mam ochotę się okaleczyć i myślę, że nie będzie dobrze... A drugiego dziwię się, że w ogóle przyszło mi to do głowy i mniej więcej panuję nad sobą.
Gdyby było tylko źle to nie miała bym wątpliwości aby pójść na terapię...
Ale jest chwiejność. Czyli jak u każdego człowieka. Przecież to raczej normalne.
Sinusoida...
Ale ciężko mi myśleć o tym drugim brzegu będąc w danym stanie...
Trudno uwierzyć, że może być odwrotnie.
Wczoraj czułam się dobrze, a dziś mimo, że nie ma powodów najchętniej wzięłabym coś na sen i obudziła się dopiero jutro.
Jest we mnie ogromny niepokój.
BEZ POWODU.
Źle mi dziś że sobą, a jutro lub za 2 dni już nie będę wierzyć, że mogłam się tak czuć. Zapomnę o tym. I tak w kółko...
Chciałabym żeby ktoś mnie teraz przytulił i powiedział, że mogę nie robić nic, żebym po prostu trwała do momentu kiedy będzie mi lepiej... Ale to się nigdy nie wydarzy, bo nie dam sobie do tego prawa.
Nikomu tego bym nie powiedziała w twarz z powagą aby ktoś mógł to wziąć na serio...
Zawsze sama się wyśmiewam udając, że czuje się dobrze, że żartuje.
Ironia...
Już za chwilę będę robić jedzenie i przywitam chłopaka pełna energii i zwalę czerwone oczy na alergię...(zgodnie z prawdą... to, że przy okazji płakałam jest przecież nie istotne...)
Miłego wieczoru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz