poniedziałek, 1 kwietnia 2019

Dysocjacja. Mechanizmy obronne działają.

Nie potrafię się cieszyć.
 Jestem pesymistką? Realistką? Nie mam pojęcia jak powinnam siebie określić. Wiem, że jestem smutnym człowiekiem.
To doświadczenia sprawiły, że taka jestem? Czy może taki mój urok?
Nie potrafię tego zdefiniować.
Zamknięta, zdystansowana, bez poczucia że można komuś wierzyć, a już na pewno nie sobie... Oczy pozbawione energii, dusza pozbawiona życia... ot co... nudne życie.
Jestem, ale mnie nie ma. Nie ma mnie lecz jestem... Zjawa, cień, nic, pustka... Żywe ciało, martwe wnętrze.
Brak reakcji gdy była możliwa określił moje życie dosyć bezlitośnie.
Oddzieliłam się od siebie murem i nie tylko od siebie, innym też nie pozwalam się zbliżyć. Jakby mnie nie było. Jakby to co we mnie siedzi, nie istniało.
Może boję się, że to mnie zaleje całkowicie, że pochłonie mnie destrukcja.
Może wcale tak się nie stanie, ale bronie się przed swoimi mechanizmami. Nie mogę sobie pozwolić na wyładowywanie się na sobie przy takiej pracy jaką mam. To wręcz nieakceptowalne i sama też tak uważam. Może głównie ja... To by mnie bardziej przytloczyło... Fakt, że mogły by to zobaczyć dzieci... A one wszytko widzą i czują...
Przeżywam w nieświadomości czy może jednak jestem świadoma uczuc tylko je ignoruję?
 Znikam więc do wewnętrznego świata by przetrwać.
To w końcu minie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz