wtorek, 12 marca 2019

Poza mną. Depresja.

Czuje, że to wcale nie mija... Zły nastrój trwa.
Po powrocie z pracy kładę się i albo tak trwam do czasu kiedy idę spać albo idę spać od razu i przesypiam do następnego dnia.
Jestem zmęczona, nie mam siły sprzątać ani gotować... Mam nawet problem aby zmyć makijaż(pomalowania rzęs do pracy wymaga ode mnie tyle energii, że już po powrocie nie mam ochoty w ogóle zajmować się zmywaniem tego. Znienawidziłam tą czynność.)
Nasza dieta to albo coś co wymaga tylko połączenia składników albo zamawiane żarcie. To okropne... Ale tak jest. Nie mam siły tego zmienić.
Nie rozmawiam z ludźmi, w pracy jestem mniej produktywna, jestem bardziej emocjonalna... W sumie czuje jakby wszystko działo się poza mną.
Całe dnie mijają chyba jakoś w podświadomości... trwam w nicości.
Mam wrażenie, że w pracy włączała mi się dysocjacja aby przetrwać...
 Do czasu...
Ale jest coraz gorzej... Nie poszłam do szkoły w weekend, bo nie byłam w stanie wstać no i się zaczęło...
W poniedziałek już nie byłam w stanie wstać do pracy. Fizycznie i psychicznie. Nijak nie byłam w stanie zmusić się, aby się umyć i wyjść wiedząć, że muszę z siebie coś w pracy dać.
Skończyło się tym, że po 10 dzwoniłam do lekarza aby skombinować l4...
Może muszę odpocząć, może to mi pomoże.
Dalej przesypiam całe dnie...
Czekam również na odpowiedź o terapeucie, bo żeby nie było, że nie szukałam pomocy.
Już wcześniej jak coś się zaczynało dziać szukałam kogoś kto mnie przyjmie na terapię...
Jak się zwolni termin mają dzwonić.
Jakoś dotrwać to raczej dotrwam ale nie wiem co z pracą... Nie wiem czy nie zawalę wszystkiego.
eh...
To takie skomplikowane. Tak ciężko to komuś wytłumaczyć.
Jestem cieniem...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz