sobota, 27 lipca 2019

Miły dzień.

Spotkałam się dzis ze znajomą, spędziłyśmy razem prawie cały dzień... Wszystko fajnie gdyby nie fakt, że smutno mi, że nie mieszka bliżej.
Dobrze jest czasem pobyć z kimś komu w 100% ufasz, kto Cię rozumie a ty rozumiesz jego...
Z kimś kto wie bez słów o co chodzi i wspiera.
Ja mam problem z zaufaniem, z opuszczeniem kontroli... rzadko kiedy czuje się przy kimś dobrze, rzadko kiedy przestaje się  kontrolować, taki już mój urok.
Ona ma dokładnie tak samo.
Cieszę się, że się znamy.
Warto wierzyć, że na świecie są ludzie którzy sprawia że świat może być fajniejszy.

wtorek, 16 lipca 2019

Wszystko na nie... Jak przetrwać kryzys i nie przekreślać wszystkiego przez jedną sytuację.

Mam dziś nastawienie anty-wszystko.
Moje zszargane nerwy już reagują całkowita przeczulicą...
Każda emocja mnożona jest razy sto w chwili odczuwania.
Nie potrafię się jakoś wyciszyć , nie potrafię odpocząć, oczyścić głowy. Nie potrafię zrobić resetu... Nie mogę sobie pozwolić z zupełnie mi nieznanych powodów na przeżycie zlosci, smutku, rozczarowania czy wstaw tu cokolwiek aby to puścić i zacząć dzień na czysto.
Tylko to siedzi w środku i mnie zżera. I tak z dnia na dzień więcej robali...
Całkowicie niezrozumiałe dla mnie jest to, że tak tkwię zamiast doprowadzić się do stanu gdzie racjonalnie myślę i dochodzę ze sobą do ładu i składu.
Pocieszycielka od siedmiu boleści.
A może właśnie za bardzo się skupiam na tym, że się nie za dobrze czuje... Może pozwalam sobie na to aż za bardzo.
Co bym powiedziała komuś?
Zrób listę, wypisz co się działo, pomysł dlaczego tak się czujesz i co możesz z tym zrobić... Nie warto tracić dni na nieświadomy bałagan w głowie.
Ale kiedy biorę kartkę i długopis zastanawiając się co we mnie siedzi to mam ochotę rozwalić wszystko i mieć to W zupie bo tak prościej.
Tego jest tyle, że całkowicie mnie pochłania.
Boję się, że mnie to całkowicie przytłoczy.
Wiem, że to błędne, bo przecież ciągle mam to w głowie... I tak mnie zżera.
Dobra... czas się za to zabrać. Za siebie i swoje samopoczucie.
Każdemu życzę aby nie zostawiał takich rzeczy na potem, bo to destrukcyjne, jak widać.. 
Miłego wieczoru.

piątek, 12 lipca 2019

Chwiejność emocjonalna. Życie z diabłem na ramieniu.

Oddaję siebie każdemu po trochu i nie mam już siły dla siebie.
Zwykłe czynności sprawiają mi trudność.
Kiedy jestem sama zdejmuję maskę i pozwalam sobie na słabość.
Też tak macie, że możecie rozmawiać o uczuciach, o trudnych tematach tylko jeśli nie dotyczą was samych? Bo przecież być słabym to źle, nie przyznawać się do tego, że czujesz się źle... Nawet jeśli ktoś zapyta, bo troszkę już Cię zna i widzi po minie, że coś jest nie tak to skłam, zwal na cokolwiek... Tak najbezpieczniej...
W głowie się to nie mieści...
Moje poirytowanie ostatnio sięga zenitu... I nie mogę tego zmienić, nie umiem się rozładować.
Nawet próbowałam pójść na basen i pomogło na momencik zapomnieć A potem znów napięcie i wkurw...
Ale na szczęście mamy weekend. Można troszkę odpocząć. Planuje spędzić go w łóżku aby naładować akumulatory na następny tydzień. Chociaż na poniedziałek :D
Czasem dobrze jest połączyć złożę że samym sobą i zastanowić co się właściwie czuje...
Polecam.

niedziela, 7 lipca 2019

Pocieszycielka bez echa. Daj ale nie bierz.

Czy tylko ja mam ostatnio jakiś spadek energii?
Najpierw myślałam, że to przez upały ale już jest chłodniej a ja wciąż nie mam siły na cokolwiek.
Tak czekałam na koniec roku szkolnego, miał mi zaoferować lepsze samopoczucie... I co się z nim stało? Hallooo...  praca z nią się skończyła, mózgu wyluzuj... zejdź trochę z obrotów, teraz już możesz. Już ma być lepiej, już ma być spokojniej.
Zupełnie nie wiem co się że mną stało w ten rok i dlaczego to tyle siedzi. 
Może potrzebuje urlopu. 

Jestem otwarta na ludzi, pomagam, rozmawiam, wymyślam rozwiązania... Ale gdy mnie coś się dzieje, to nawet nie poproszę o rozmowę, będę udawała, że nic się nie dzieje... 
Wypierania ciąg dalszy...
Nie wiem czy mam zmienić pracę czy może zacząć w tej rozmawiać z innymi A nie sie izolować....
Nie wiem.
Nie wiem...

poniedziałek, 10 czerwca 2019

Łatwo przychodzi i łatwo się do niej przyzwyzaic, irytacja góruje.

Wszystko nie irytuje, łatwo wpadam w złość, to takie impulaywnie, czasem nawet tego nie zauważam a odpowiadam w sposób agresywny, dziś się na tym załapałam.
Właściwie nie ja, ktoś rzucił hasłem, że A coś Ty taka agresywna od razu... No i faktycznie wtedy mnie olśniło, że ma rację.
Bronię swego, ale w nieodpowiedni sposób.
Przesiąkłam złością aż się wylewa kiedy tylko otwieram usta.
Muszę zacząć nad sobą panować, muszę to kontrolować, nie chce tak reagować.
To w sumie ciekawe, że nam się wydaje, że ukrywamy to w sobie, że tłumimy, że nie widać... A jest zupełnie inaczej.

czwartek, 6 czerwca 2019

Terminy do psychiatry, terapia za rok?

Umówiłam się do psychiatry po skierowanie na terapię, bo chce spróbować na NFZ. Wiecie jaki termin dostałam?
Na drugą połowę grudnia, a potem jeszcze pół roku do psychologa pewnie będę czekać, a potem znow iles czasu zanim sie zwolni u kogos miejsce na indywidualną... Zdaje sobie sprawę z tego, że to tak wygląda, bo już w tym uczestniczyłam ale wciąż mnie to irytuje. U kogoś z dobrymi kwalifikacjami czyli psychoterapeuty prywatnie zapłacę 120-150 złotych za jedno spotkanie, w miesiącu to da 480- 600 zł czyli prawie pół mojej wypłaty...
Nie stać mnie na to biorąc pod uwagę, że terapia osoby z zaburzeniami osobowości jest raczej długotrwałym procesem.
To przykre.
Chciałabym postawić swoje zdrowie jako priorytet ale zarabiam minimalną krajową i zwyczajnie nie jestem w stanie odłożyć na terapię...
Pozostało czekać i mieć nadzieję, że w grudniu nie zrezygnuję i wciąż będę zmotywowana do leczenia. 

piątek, 31 maja 2019

Nie jest źle.

Cześć, już jakiś czas zbierałam się do napisania czegoś i zupełnie nie wiedziałam jak się określić.
Byłam zmęczona, przepracowana i emocjonalnie nie sądziłam sobie ze sobą i ze światem.  Odporność w końcu nie wytrzymała i mnie rozłożyło... Kolejny raz ciało zadecydowało za mnie ale może i dobrze.
Podreperowałam się, psychicznie również zeszło ze mnie "ciśnienie" i jest jakoś tak łatwiej. Może nie zdążyłam odpocząć fizycznie, bo wiadomo że w gorączce, kaszląc i z katarem po pachy się nie da ale nie ciążył na mnie przymus wstawania i funkcjonowania.
Mam nadzieję, że nabrałam trochę sił by wrócić do aktualnie nie za miłej atmosfery w pracy, może łatwiej będzie mi wytrzymać do końca czerwca i zmiany współpracowników.
Kocham swoją pracę, ale teraz ludzie z którymi jestem na sali naprawdę budzą we mnie negatywne odczucia. Ale już niedługo. Tym się pocieszam ;)
A wam jak mija czas? Jest tu ktoś?
Jak się czujecie?